Podróże z Minicat - Mazury
Jest takie miejsce w Polsce które znane jest każdemu miłośnikowi żeglarstwa - Mazury.
Trochę czasu minęło zanim tam dotarliśmy z Minicatem, chociaż wcześniej byliśmy już wiele razy na różnego rodzaju jednostkach pływających...
W naszej branży o urlopie w czasie sezonu można jedynie pomarzyć, więc tradycyjnie padło na wrzesień. Jest to o tyle dobra pora, że na mazurskich szlakach można już nieco odetchnąć od tłumu miłośników jezior i nie tylko. Pojawił się nawet pomysł by zabrać namiot ze sobą dopasowany do pokładu Minicata i zupełnie na dziko spędzić kilka dni. Zwyciężył jednak zdrowy rozsądek, chęć odpoczynku i resetu w niekoniecznie survivalowym wydaniu. W związku z tym wzorem poprzednich wypadów należało wybrać miejscówkę z bezpośrednim dostępem do linii brzegowej a najlepiej do pomostu lub przystani.
Wybór padł na Stanice Wodną Stranda w stolicy Mazur - Giżycku, którą to już kiedyś mieliśmy okazję odwiedzić ze znajomymi w czasie poprzedniego rejsu. Udało nam się dostać domek w odpowiadającym terminie, położony nieco wyżej, za to na wprost małego pomostu przy którym znalazło się miejsce dla naszego katamaranu i pontonu naszych sąsiadów. Lepiej trafić nie można było!
Lokalizacja bardzo trafiona, zwłaszcza pod kątem dziennego pływania, znajdująca się na tzw. łabędzim szlaku - czyli bardzo atrakcyjnym przyrodniczo miejscu, gdzie można cieszyć się niespieszną żeglugą pomiędzy wieloma wyspami znajdującymi się na jeziorze Kisajno. Termin naszego wyjazdu pokrył się z cykliczną imprezą jachtową Targi na wodzie, która co roku odbywa się w Marinie Stranda i przyciąga miłośników jachtów do obejrzenia nowości oferowanych prze rodzime stocznie.
Pogoda bardzo nam dopisała, ciepło, słonecznie, wiatry lekkie i umiarkowane ułatwiały nam codzienną eksplorację linii brzegowej wspomnianego już Łabędziego Szlaku. Dużą zaletą Minicata jest małe zanurzenie, dzięki czemu można było wcisnąć się w niemal każde przejście i płyciznę. Jest też minus, nad którym fabryka już pracuje po naszych monitach - chodzi o kładzenie masztu, które w oddaleniu od brzegu jest czynnością bardzo trudną do wykonania. To z kolei uniemożliwia przejścia na sąsiednie akweny - chociażby Jezioro Niegocin lub Piękną Górę. Nawiasem mówiąc w czasie ostatniej wizycie w fabryce Minicat widzieliśmy, że rozwiązanie kładzenia masztu jest już niemal gotowe i spora szansa, że pojawi się już w sezonie 2021, co z pewnością ucieszy miłośników mazurskich szlaków.
Nasz pobyt na Mazurach poza odpoczynkiem na wodzie i leniwym pływaniem od zatoczki do zatoczki poświęciliśmy również na doskonalenie umiejętności żeglarskich i naszą współpracę na pokładzie w czasie szybszej żeglugi. Na to drugie mieliśmy możliwość w zasadzie tylko w ciągu jednego dnia, gdzie wiatr w szkwałach wiał do 45km/h co na lekkim katamaranie z przyzwoitą powierzchnią żagli 11,5m2 sprawiało, że poziom adrenaliny znacznie rósł :) W pewnym momencie sportowy zegarek którego używamy jako komputera pokładowego pokazywał już prędkość ponad 12 węzłów w półwietrze, co dla takich amatorów jak my stanowiło już nie lada prędkość i też całkowite przemoczenie :) Z tym akurat liczą się wszyscy posiadacze czy też użytkownicy łódek otwarto pokładowych, a zwłaszcza katamaranów...
Emocji tego dnia nie brakowało dlatego po "walce" z żywiołem spłynęliśmy na zasłużony odpoczynek do osłoniętej płytkiej zatoczki Łabędzi Ostrów.
Innym razem jako cel obraliśmy jedno z bardziej znanych, kultowych miejsc na Mazurach - Binduga Zimny Kąt, gdzie na końcu zatoki urządziliśmy sobie małe grillowanie. Doskonale sprawdzają się w takich sytuacjach grille jednorazowe, lekkie, zajmuja mało miejsca na pokładzie, zaś po uczcie wrzucamy całość do zabranych worków na śmieci i zabieramy ze sobą. Zawsze przestrzegamy zasad by zostawić po sobie miejsce niegorsze niż było przed naszym przybyciem, a czasem też jeżeli gdzieś widzimy butelki czy inne śmieci, warto je także uprzątnąć - tak by świat stawał się lepszy :)
Popłynęliśmy również na plażę gminna w miejscowości Pierkunowo, gdzie poza plażowaniem można było zrobić zapasy spożywcze w sklepiku oddalonym o 15min spacerkiem od miejsca cumowania. Do tego miejsca wróciliśmy pół roku później w 2020 roku, gdzie wspólnie z rodzinką odbieraliśmy ich Sasankę na kolejny mazurski rejs.
Bardzo lubimy ten wyjątkowy klimat pojezierza, atmosferę panującą w przystaniach, ale też możliwość ucieczki we własne dzikie miejsca. Nasz Minicat 460 Esprit spisywał się bardzo dzielnie, a jego kolorowe wyróżniające się na tle białych żagle mocno przyciągały uwagę żeglarskiego towarzystwa na wodzie. To co jest jeszcze fajnego w katamaranach pompowanych poza możliwością ich transportu w dowolne miejsce, jest też bezpieczeństwo w zatłoczonych marinach. Osoby początkujące nie muszą się bardzo obawiać wyrządzeniem szkód innym jednostką, bo jak to któryś z naszych klientów powiedział - to przecież jeden wielki pływający odbijacz :)
Śmiało możemy polecić miejscówkę w Strandzie, wygodne, czyste i dobrze wyposażone domki stanowią idealną bazę wypadową. Dla właścicieli domów na kółkach jest też duże pole kempingowe na terenie ośrodka.
W czasie naszego niemal tygodniowego pobytu udało się pokonać ok 40nm.
Zapraszamy również na nasz kanał na YouTube do zobaczenia filmowego skrótu z tej wyprawy: